Geoblog.pl    adrogadlugajest    Podróże    Tajlandia 2013    Bangkok dzień drugi
Zwiń mapę
2013
20
kwi

Bangkok dzień drugi

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9329 km
 
Następny dzień zaczynamy od niespodziewanej atrakcji. Na naszej ulicy Rambuttri pracowały ekipy oczyszczające ulice. Przed polewaczką szedł zastęp ludzi ze szczotami dziarsko pracując. Niestety oznaczało to zamknięcie wszystkich przy ulicznych restauracji. Na szczęście dezynfekcja ulicy nie trwała długo i jadłodajnie wyrastały jak grzyby po deszczu. Na śniadanie poszli w to samo miejsce co poprzednio. Tym razem ja wziąłem delikatny jogurt z płatkami i owocami. Całość 30THB owoce rewelacja soczyste i słodkie w połączeniu z jogurtem niebo w gębie. Pomni wczorajszych problemów z forma dziś chcieliśmy częściej zaglądać do 7eleven. Z reszta upal o dziwo nie doskwiera nam tak bardzo jak poprzednio.

Na początek udaliśmy do na targ amuletów o który zachaczylismy wczoraj. Ten prawdziwy targ jest umieszczony bliżej w stronę rzeki. To co jest na rogu Wat Mahathat raczej jest ustawione dla turystów co sugerują rzędy parkujących autobusów wycieczkowych. Oczywiście tutaj tez można coś wartościowego kupić ale ceny są tez inne. Polecam zagubić się w straganach i iść w stronę rzeki. My w tym naszym poszukiwaniu kadrów gnani zapachami dotarliśmy do brzegu Choa Phraya. Male sklepiki, jadłodajnie, bo trudno to nazwać restauracjami. Pewne nie dowierzanie w oczach miejscowych. Sama przyjemność podróżowania takie zagubienie.

Ale przecież dziś mieliśmy udać się do Wat Pho czyli świątyni leżącego Buddy. Wszystko na szczęście jest w bardzo nie wielkiej odległości od siebie. Po drodze mijamy rozłożone na chodniku stragany i docieramy do murów świątyni. Jak się później okazuje co zresztą stało się norma nie wchodzimy głównym wejściem tylko bocznym. Z reszta dobrze bo mamy możliwość obejścia całego kompleksu świątyni. Główne wejście natomiast jest ulokowane tuz przy świątyni leżącego Buddy. Wstęp kosztuje 100THB od osoby ale w cenie jest wliczona także butelka wody która można otrzymać. I tutaj pewna rada, woda jest wydawana na podstawie biletu, którego odcinek pan zabiera. Dobrze jest nie brać od całej wody z biletów tylko sukcesywnie w miarę potrzeby, dzięki temu woda wyjęta z lodu będzie was skutecznie chłodzić. My tak zrobiliśmy wzięliśmy jedna butelkę przed wejściem i druga po wyjściu.

Jeśli chodzi o sam kompleks świątynny chyba zrobił a mnie większe wrażenie niż pałac królewski. Mnogość dziedzińców, zieleń, dekoracje i małe świątynie do których można wejść i wyciszyć się, poobserwować zachowanie mnichów robi wrażenie. Sam leżący Budda faktycznie jest ogromny i tutaj kolejna uwaga. Trzeba być ostrożnym i pilnować kieszeni, o tym informują tabliczki wewnątrz. Jednak zdążają się tu grasujący kieszonkowcy. Okazja czyni złodzieja a jak wszyscy wpatrują się w ogromny posag to stracić portfel wcale nie jest trudno. Spędzamy na terenie świątyni około 3 godzin przechadzając się po jej zakamarkach. Połączenie posagów buddy w podcieniach ze stylistyka chińska jest niesamowite i to widać właśnie w tej świątyni.

Około 14 postanawiamy ruszyć w dalsza drogę czyli wg planu do leżącej po drugiej stronie rzeki Wat Arun. By dojść do przystani należy cofnąć się w stronę pałacu królewskiego i na skrzyżowaniu pomiędzy tymi dwiema dużymi świątyniami odbić w stronę rzeki w lewo. Przystań z daleka raczej jest niepozorna i nie widoczna. Trzeba pamiętać ze żeby dostać się do Wat Arun trzeba właśnie dotrzeć tutaj do tej przystani, bo tylko z tego miejsca płynie prom na druga stronę. Znów przechadzać pomiędzy straganami i wszędobylskimi jadłodajniami docieramy do przystani. Na transport nie trzeba długo czegoś. Bilet na druga stronę kosztuje 3TBH a sam rejs około 10 minut góra.

Docieramy w sama porę bo jeszcze możemy zwiedzić świątynie na przeciwko przystani. Nie jest duża ale warto wejść. Przed świątynia staja tekturowe postacie w strojach tajskich z dziurę zamiast głowy. Na to trzeba uważać bo cena prawie nie widoczna za zdjęcie z ta wątpliwej jakości atrakcja nas będzie kosztować 40TBH. My byśmy się dali nabrać bo po zrobieniu zdjęcia jak z podziemi wyrosła właścicielka oczekując zapłaty. Stanowczo odmówiliśmy i skasowaliśmy zdjęcia. Nie była zadowolona.

Do samego Wat Arun wejście kosztuje 50TBH plus i tu uwaga dla kobiet które nie maja ze sobą okrycia na ramiona koszt wypożyczenia chusty 20 THB i zwrotna kaucja 100TBH. Sama świątynia nie jest duża ale za to wysoka. Strome schody prowadza na az na drugi poziom. Stad rozpościera się przepiękna panorama na miasto. Widać po drugiej stronie rzeki pałac królewski i świątynie Wat Pho. Widać cale nadbrzeże aż po dzielnice strzelistych biurowców. Kiedy byliśmy na drugim poziomie do okola świątyni był rozwieszony pas materiału na którym można było złożyć podpisy. Fajny pomysł i dzięki temu nie dewastują zabytku przygodni podróżnicy. Świątynie jest otwarta do godziny 17:00 wiec trzeba powoli się zbierać. Szybko przeprawiamy się na druga stronę i tu postawiamy zamiast iść na piechotę ponownie przez miasto poczekać na transport rzeczny. Z mapki która jest na przystani wywnioskowaliśmy ile przystanków musimy przepłynąć wodnym tramwajem. Na sam transport tez długo się nie czeka. Cumowanie i odcumowanie jest jednak ekspresowe praktycznie tramwaj nie zatrzymuje się powiedzmy na chwile zwalnia przeskakujemy na pokład i upajamy się atmosfera kolejnego środka lokomocji. Bilet na tej linii niezależnie od długości trasy kosztuje 15 TBH i sprzedaje go pani na pokładzie. Warto skorzystać, nie dość że tani to i szybko a bryza i rytuał cumowania jest warty przeżycia. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu. Przystań na której wysiadamy jest dosłownie rut beretem od naszego hotelu, do którego jednak docieramy z małym opóźnieniem dzięki pomocy Taja który skierował nas trochę nie w te stronę co potrzeba. Ale przecież Taj nie powie ze nie wiem którędy gdzieś dotrzeć. Taj wie wszystko. Dlatego najlepszy jest przewodnik i mapa.

jak zwykle wieczorem udajemy się do już znanego salonu masażu lecz tym razem obsługują nas panowie i powiem ze ot jest strzał w dziesiątkę. Znacznie lepszy masaż niż w wykonaniu pań. Potem kolacja z Phad Thai i szwendanie się po okolicy.

Następnego dnia mamy dać sobie trochę wolnego. Musimy pojechać na MoChit Bus station i odszukać stanowisko gdzie można kupić bilety do Kambodży.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 10 wpisów10 2 komentarze2 78 zdjęć78 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
17.04.2013 - 24.04.2013